MKK Siedlce po meczu w Olsztynie zachował czyste kontro strat, czego zresztą można było oczekiwać, biorąc pod uwagę potencjał obu rywali. Lider tabeli do tej ligi nie pasuje. Jest za mocny i gdy gra na maksimum możliwości „odjeżdża” przeciwniczkom jak chce. Olsztynianki przegrały ten mecz 58:86 (16:25, 10:16, 14:21, 18:24) i choć nie jest to wynik kompromitujący, oddaje układ sił. Były momenty równej gry, ale bardzo krótkie.
KKS Olsztyn – MKK Siedlce 58:86 (16:25, 10:16, 14:21, 18:24)
KKS Olsztyn: Karina Różyńska-19, Joanna Markiewicz-12, Natalia Żukowska-3, Aneta Burandt-9, Jolanta Wichłacz-0, Iwona Polak-2, Anna Todys-2, Ksenia Zajączkowska-9, Dominika Spittal-2.
Rozpoczęło się bardzo źle od prowadzenia lidera 10:1. Na szczęście olsztynianki opanowały nerwy i głównie za sprawą Kariny Różyńskiej. zmniejszyły dystans do dwóch oczek. W 8 min było 14:16, ale fatalna końcówka pierwszej odsłony pozwoliła rywalkom znów odskoczyć na dziewięć punktów.
Od tego momentu drużyna z Siedlec kontrolowała sytuację i utrzymywała dość wyraźną przewagę. Zdarzały się małe zrywy KKS-u, jak choćby na początku czwartej odsłony, ale były one okupione heroiczną walką, agresją i co za tym idzie licznymi faulami. Przedwcześnie boisko opuścić musiały za pięć przewinień: Iwona Polak, Joanna Markiewicz i Dominika Spittal i to odbiło się na końcówce meczu, kiedy MKK znacznie zwiększył dystans.
Spotkanie nie przyniosło więc żadnych zaskakujących sytuacji, mogliśmy naocznie przekonać się, że skromnie funkcjonujące kluby nie mają szans w konfrontacji z teamami budowanymi na zamówienie, gdzie do dyspozycji jest budżet dla KKS-u niewyobrażalny.