Piłkarze Stomilu pozostają w I lidze, a to na skutek nie przyznania licencji na występy w tej klasie Kolejarzowi Stróże, który w rozgrywkach znalazł się przed drużyną z Olsztyna, ale przegrał bój z komisją licencyjną PZPN. Euforia zapanowała w klubie, wśród zagorzałych fanów, zażenowanie wśród oponentów, których wbrew pozorom w mieście nie brakuje. Ci już dawno odwrócili od krajowego futbolu, bo trudno w nim doszukać się czegoś pozytywnego, wręcz przeciwnie.
Ja na szczęście „wyleczyłem się” z seniorskiej piłki sztucznie nadymanej przed media i wszelkie rozstrzygnięcia sportowe, a także te przy zielonym stoliku, przyjmuję z dystansem, nawet obojętnością. Słowo profesjonalizm, którego mówiąc o polskim futbolu zdecydowanie się nadużywa, nie ma się nijak do poziomu sportowego i wbrew pozorom zapotrzebowania. Trybuny, z wyjątkiem ekstraklasy, świecą pustkami, a na utrzymanie armii marnych kopaczy wydaje się krocie. Gdyby się kierować rachunkiem ekonomicznym w I lidze powinni grać amatorzy. Ale oczywiście jest to utopia, bo piłkarze w Polsce to święte krowy.
Kolejarz Stróże jest klubem z małego prowincjonalnego miasteczka, jednym z elementów patologii – przystankiem dla futbolowych rentierów, którzy blokowali tylko miejsce utalentowanym zawodnikom. Facetowi, który to wszystko finansował, bo chciał zaistnieć, znudziła się zabawa, więc schował zabawki i zamknął etap. Skorzystał na tym Stomil, o tyle dobrze, że zespół z Olsztyna w tej beznadziei wyróżnia się stosunkowo młodym składem zawodników, w większości związanych z regionem.
Nie zmienia to faktu, że funkcjonuje w chorej, zdegenerowanej strukturze, gdzie nie ma pomysłu, by wydźwignąć się na przyzwoity poziom. Recepta jest prosta: otwarcie lig na młodzież , ograniczenie liczby grających obcokrajowców, wyrugowanie rentierów. Jak to osiągnąć? Wystarczy zmienić status piłkarzy ligowych.
– ekstraklasa – zawodowa
– I liga półzawodowa (50 procent zawodników kontraktowych i 50 procent amatorów)
– pozostałe ligi – amatorskie
Jasne, że to utopia, ale pomarzyć można…