Walka o piąte miejsce w PLUS Lidze premiowane udziałem w Pucharze CEV znów rozstrzygnęła się w tie braeku. Po wielu godzinach walki (pięć spotkań w tym cztery pięciosetowe) o tę jedną piłkę lepsi okazali się olsztynianie, wygrywając 3:2 (-18,19,18,-20,16). Dokonali nie lada sztuki bowiem przegrywali już 10:14 i to Indykpol AZS UWM zajął piątą lokatę, zresztą w pełni zasłużenie, bo był to bardzo dobry sezon kortowian.
Indykpol AZS UWM Olsztyn – AZS Politechnika Warszawska 3:2 (18:25, 25:19, 25:18, 20:25, 16:18)
Indykpol AZS: Maciej Dobrowolski, Wojciech Sobala, Pablo Bengolea, Grzegorz Szymański, Piotr Hain, Rafał Buszek, Michał Żurek (libero) oraz Matti Oivenen, Piotr Łuka., Piotr Łukasik, Patryk Napiórkowski
AZS PW: Juraj Zatko, , Maciej Pawliński, Adrian Radu Gontariu, Mateusz Sacharewicz, Artur Szalpuk Marcin Nowak, Michał Potera (libero) oraz Maciej Olenderek, Paweł Adamajtis. Dawid Gunia, Maciej Stępień ,Ivan Bogdanov Kolew,
MVP Maciej Dobrowolski
Los olsztynian wisiał na włosku, ale chwała im za to, że wierzyli do końca i sprawili swym kibicom ogromną radość. To piąte miejsce Indykpolowi się należało za całokształt i to należy traktować jako swojego rodzaju mistrzostwo, bowiem cztery zespoły PLUS LIGI są absolutnie poza konkurencją. Ich budżety i możliwości stawiają konkurentów na straconej pozycji.
Kortowianie, którzy w poprzednich sezonach zamykali stawkę poczynili duży postęp, to nie ulega najmniejszych wątpliwości. Dobre transfery i właściwie skomponowany skład, a także wyrazista osobowość trenera sprawiły, że odkryliśmy w Indykpolu AZS UWM nową jakość. Teraz najważniejsze by to ustabilizować i pomyśleć o wyższych celach, bo obrana droga okazała się słuszna.
A teraz o meczu. Cztery sety mało interesujące, bez emocjonujących końcówek. Tie break zrekompensował wszystko. W Uranii było już minorowo, gdy goście prowadzili 14:10. Ale najpierw zaatakował Grzegorz Szymański, a potem fantastyczną zagrywką popisał się Rafał Buszek – wszystko na maksymalnym ryzyku, mimo piłek meczowych. Było więc 12:14 i gości zaczęły szarpać nerwy. Atak Gontariu w aut i 13:14, za chwilę Maciej Pawliński też posyła piłkę za linę. Tu jednak były wątpliwości i zarządzono weryfikację. Sprawdzanie przedłużało się w nieskończoność, a mocje sięgały zenitu. Za chwilę kibice odetchnęli. Piłka była jednak na aucie i gospodarze wyrównali na 14:14. To było drugie życie i takiej okazji Indykpol już nie wypuścił. Atak Pablo Bengolei i blok na Gontariu załatwiły resztę. Mamy piąte miejsce i udział w pucharach.
{AdmirorGallery}indyk765{/AdmirorGallery}